Przetestowałam wszystkie cateringi z Trójmiasta i co z tego wynikło?

Tak się składa, że przetestowałam prawie wszystkie diety pudełkowe dostępne w Trójmieście – poza jedną, z którą nie udało mi się dogadać w sprawie personalizacji zamówienia (nie chciałam zamawiać zestawów testowych na cały tydzień). Niemal każda miała jakąś unikalną zaletę i wadę. Tylko jedna z nich zupełnie nie przypadła mi do gustu. Na sam koniec znalazłam Rukolę – firmę z siedzibą w Gdyni. Przygoda rozpoczęła się dość zabawnie, bo chcąc zachować ciągłość zamówień pudełkowych, złożyłam zamówienie na dany dzień, powiedzmy na środę, nie wiedząc że to oznacza, że w środę przyjdzie kurier z jedzeniem na czwartek. W środę rano wróciłam z treningu biegowego – głodna jak stado wilków – i ze zdziwieniem zobaczyłam, że nie czekają na mnie żadne pudełka. Wściekła i na ostatnich nogach musiałam lecieć do sklepu po zakupy, zarzekając się, że już przed spróbowaniem Rukolowego jedzenia jestem prawie pewna, że nie wybiorę tego cateringu… A tu niespodzianka, bo Rukola zaskoczyła mnie smakiem i jakością.

20914288 911171235705182 5866022785669784133 n 300x300
Fot. FB Rukola – Twój catering dietetyczny

Jedna z największych wątpliwości wiązała się z kosztami takiego jedzenia. Catering nie jest tani i suma, którą trzeba wyłożyć jednorazowo przy zamówieniu może nieco zszokować. Zrobiłam jednak mały eksperyment i przez kilka miesięcy (bo wahałam się co najmniej tak długo!) starałam się zbierać i archiwizować wszystkie paragony ze sklepów spożywczych. Po podliczeniu kwoty, którą wydawałam co miesiąc, rwałam włosy z głowy i zgrzytałam zębami. Gdy do tego wszystkiego Wojtek poinformował mnie, ile orientacyjnie wydaje dodatkowo, gdy akurat potrzebuje coś dokupić, stwierdziłam szybko, że pudełka mogą wcale nie wyjść nas drożej. Faktem jest, że nie należymy niestety do par, które skrupulatnie planują, co będzie trzeba mieć w kuchni na dany dzień. Raczej wszystko odbywa się na spontanie. A to oznacza najczęściej, że co najmniej kilka razy w tygodniu wracałam do domu obwieszona siatami jak wielbłąd dyżurny, zazwyczaj kupując dużo więcej niż realnie potrzebowaliśmy. No bo wiadomo jak to jest – nawet jeśli odpowiedź drugiej połówki na pytanie “co Ci kupić” brzmi “nic nie trzeba”, to i tak w coś trzeba chłopa zaopatrzyć – z tym że wtedy muszę zgadywać co to ma być. Ewentualnie dubluję to co kupuję sobie. Kończy się to zawsze w jeden, ten najgorszy sposób – wyrzucaniem jedzenia. A czy wiecie że prawie 1/3 jedzenia produkowanego na świecie jest wyrzucana? Sami przyznajcie, czy udaje Wam się wykorzystać zawsze całe jedzenie które kupujecie?



Jedzenie z dostawą do domu jest niesamowitą wygodą i oszczędnością czasu. Nie trzeba latać do sklepu po zakupy. Nie trzeba gotować – ooo tak, powtórzmy to jeszcze raz: nie trzeba gotować! A co więcej, nie trzeba także zmywać. Życie jest piękne! Wystarczy wejść do kuchni, otworzyć lodówkę, wyjąć pudełko, oderwać z niego folię, ewentualnie wrzucić na kilka minut do mikrofalówki i voila. To świetna sprawa dla takich osób jak ja, które każdy przepis wymagający więcej niż pięciu minut pracy uznają za niewarty uwagi. Właśnie dlatego moje popisowe danie to jajecznica i herbata, ale taka z torebki, bo nigdy nie chce mi się wyciągać zaparzacza do liściastej. Jeśli będę kiedyś potrzebowała odzwyczaić się od kawy, to po prostu kupię sobie młynek i kawę ziarnistą – sto procent pewności, że ani razu nie wypiję w domu czarnego napoju. Kilka razy w życiu zdarzyło mi się upiec ciasto, ale tylko takie, na które przepis obejmował następujące punkty: wrzuć do miski, zamieszaj, przelej do formy i włóż do piekarnika. Koniec. Nie znoszę stać nad garami, mam dwie lewe ręce we wszelkich manualnych pracach i najzwyczajniej w świecie nie mam do tego serca.

Wahałam się, czy zamawiać sobie “pudełka” – bałam się, że pewnie nie będzie mi to pasowało, bo lubię jeść to co lubię, a nie co mi akurat zaserwują. Argument ten jednak padł, kiedy uświadomiłam sobie, że w rzeczywistości przyrządzam sobie w kółko to samo. W ten sposób zupełnie nieświadomie można – jedząc przecież zdrowo i smacznie – długo prowadzić dietę niedoborową. Firmy cateringowe starają się, aby klient nie był znudzony, więc dosłownie stają na głowach, żeby ciągle dostarczać mu coś nowego. Można poczuć się trochę jak w restauracji. Co więcej, można w bardzo łatwy sposób wypróbować wariant diety, której samodzielne konstruowanie wymagałoby od nas czasu i uwagi – diety wegetariańskiej, wegańskiej czy bezglutenowej.

IMG 6509 169x300
Gdziekolwiek jesteś, masz przy sobie żarełko.

Na sam koniec najważniejszy argument przemawiający za dietą pudełkową: superszybka dostępność. Zwykle rano wpadałam do domu funkcjonując już w trybie zombie, bo gdy po treningu na basenie wsiadałam w samochód o 7:45, dojeżdżałam do domu około 8:10. Potem musiałam rozpakować sprzęt, rozwiesić mokre rzeczy, przebrać się i dopiero zabierałam się do robienia śniadania. Po pierwsze: spróbuj wtedy po drodze nie zjeść całej kuchni razem z blatem stołu. Po drugie: nie było mowy o trafienie w tzw. okienko węglowodanowe, więc regeneracja nie przebiegała już tak skutecznie jak mogłaby. Po trzecie: po ciężkim treningu docierałam do domu na “paliwie rezerwowym”, krytycznie głodna. Biada mi, jeśli po drodze musiałam jeszcze gdzieś podjechać, na przykład do sklepu po coś na śniadanie. Jeszcze większa biada temu, kto się do mnie próbował w międzyczasie odezwać. Każdy sportowiec wie, co to znaczy bomba połączona ze zjazdem cukrowym. Z jednej strony jest zwyczajnie fizycznie słabo, z drugiej strony jest żądza mordu. Słowem: nic dobrego. Teraz, gdy mam pudełka, sprawa wygląda zupełnie inaczej. Mam w schowku pudełko, które czeka sobie wesoło, aż stanę w korku – a staję prawie zawsze. Dojeżdżam do domu już najedzona i mogę w spokoju zająć się innymi sprawami. Gdy w ciągu dnia muszę gdzieś wyjść albo kiedy wybieram się na kolejny trening, nie obawiam się, że trafi mnie oporowy głód i będę musiała 1) wracać pędem do domu, 2) zajadać się kupionymi na szybko przekąskami, 3) szukać jakiegokolwiek jedzenia na mieście. Nie muszę po treningu lecieć do domu z żołądkiem przyklejonym do kręgosłupa. Po prostu mam ze sobą pudełko. Nie zliczę, ile razy uratowało mi to samopoczucie.

exif temp image 25288 2529 169x300
Ten moment gdy po raz kolejny zgubiłaś się w lesie, dom jest nie wiadomo gdzie, a gdybyś była postacią z The Sims, twój wskaźnik energii migałby już na czerwono.

Jeśli jesteście rozsądnymi ludźmi i potraficie zawczasu, na przykład przed wyjściem na trening, przygotować sobie obiad, ugotować ryż czy kaszę i tak dalej, to gratuluję serdecznie i podziwiam. Ja zwykle beztrosko sobie wychodzę i nagle, wracając już zmęczona do domu, uświadamiam sobie, że umieram z głodu, a zanim zjem, będę jeszcze musiała to wszystko skonstruować.

22221819 1964328840476117 7171267481487543460 n
Korki nie zawsze są denerwujące – czasem są wręcz pożądane 😉

Podsumowując: jeśli się wahacie, to moim zdaniem warto spróbować, zwłaszcza jeśli (niepotrzebne skreślić) jesteście sportowcami, nie lubicie/nie umiecie gotować/nie macie na to czasu, rzadko przebywacie w domu, czujecie że zbyt często robicie biceps nosząc tony zakupów ze sklepu. W kolejnym wpisie powiem Wam, dlaczego wybrałam akurat Rukolę, jakie są wady i zalety cateringu tej firmy. Tymczasem smacznego!

Aha, i byłabym zapomniała – jeśli będziecie chcieli zamówić sobie miesięczny catering Rukoli, to dajcie mi najpierw znać, na przykład przez Facebooka. Będę miała dla Was tajny szyfr na drobny prezent od nich 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.