Pierwsze auto – spostrzeżeń i porad część 2 z 3: Zakup

Obiecałam że będzie druga część – i jest! Ta akurat będzie najkrótsza, ale jest szansa, że siłą rozpędu pewnie napiszę trzecią…
Część pierwsza jest tu: Pierwsze auto – spostrzeżeń i porad część 1 z 3. Podkreślę także tym razem, że nie jestem ekspertem w sprawach motoryzacji, dlatego ten “poradnik” należy traktować jak rady żółtodzioba dla innych żółtodziobów 🙂
A więc! Zakładam, że mamy już wybrane i sprawdzone auto, które chcemy kupić. Co dalej?

 

Sprawa numer siedem: negocjacje ceny
Tak się składa, że sprzedający zawsze wpisuje w ogłoszeniu nieco zawyżoną cenę w stosunku do tego, za ile rzeczywiście chce sprzedać samochód. W związku z tym powszechnie znanym faktem klient czuje się upoważniony, a nawet zobowiązany do negocjowania jej. Jak to zrobić, żeby miało ręce i nogi? Na pewno nie zaczynać rozmowy z właścicielem od próby wymuszenia na nim opuszczenia ceny. Niektórzy już przez telefon, przed oględzinami samochodu, żądają deklaracji sprzedaży auta po niższej kwocie (!). Moim zdaniem to nie tylko nieuprzejme, lecz także kompletnie bez sensu w kontekście poszukiwania jakiejkolwiek “ugody” z właścicielem. Najpierw należy obejrzeć samochód osobiście, przejechać się nim i sprawdzić je w serwisie, przy czym ten ostatni punkt jest decydujący. Gdyby moja Audica okazała się nieskazitelna i niewymagająca żadnych poprawek mechanika, nie śmiałabym prosić jej poprzedniego właściciela o zejście z ceny nawet o stówkę – po prostu nie byłoby ku temu powodów. W przypadku samochodu, który ma -naście lat, to byłoby dość niecodzienne, więc liczyłam się z tym, że będzie “coś” do zrobienia. Ostatecznie umówiliśmy się ze sprzedającym na to, że kwotę napraw, jakie są do zrobienia, podzielimy między sobą na pół. Uważam, że to była sensowna i uczciwa umowa, ponieważ on sprzedał auto, w którym było do naprawy trochę więcej niż przypuszczał, a ja kupiłam takie, które mi się podobało pomimo jego mankamentów. Poprawek lakierniczych oczywiście nie liczyliśmy, bo widziały gały co brały 😉

 

0fa8c1f9caadb387a85abe15f3782a5ea1b6c2fa9084833c87a4cfb295d5947d
Napiszę jeszcze raz to, o czym wspominałam już w poprzednim wpisie – namawiam bardzo do sprawdzania samochodu w serwisie diagnostycznym, najlepiej takim, które specjalizuje się w danej marce. Przy stawaniu się właścicielem używanego auta dobrze jest wiedzieć, co jest w nim do zrobienia. Niektóre części zbliżające się do schyłku swojego funkcjonowania mogą poczekać, nad innymi lepiej pochylić się jak najszybciej. Ja założyłam sobie, że najważniejsze jest dla mnie to, żeby sam silnik i skrzynia biegów pracowały bez zarzutu. Warto też zorientować się, kiedy np. był wymieniany akumulator, żeby wiedzieć, kiedy mniej więcej zaistnieje konieczność jego wymiany. Ja akurat przegapiłam ten moment kulminacyjny, w którym autko zażądało serwisu ASAP i zaliczyłam chwile grozy, gdy samochód zatrzymał mi się o 5:30 na obwodnicy Trójmiasta, na zupełnie ciemnym łuku. Gorzej być chyba nie mogło, ale od tej pory mam nauczkę, żeby naprawdę na bieżąco kontrolować stan zużycia pewnych elementów.
Przy okazji jeszcze rzecz, o której nie wspomniałam w pierwszej części, a o której moim zdaniem też warto wspomnieć. Mówi się, że dla młodego kierowcy najlepiej kupić auto nie za mocne i “dojechane”. O ile drugi z tych punktów jest dla mnie po części zrozumiały, bo niedoświadczona osoba popełnia więcej błędów, które wpływają na szybsze zużywanie się części, to jednak nie do końca mogę się z tym zgodzić. Im starsze auto i bardziej zużyte układy, tym większe ryzyko niespodziewanych awarii, a takie awarie to nie jest coś, z czym młodzi kierowcy radzą sobie najlepiej. Jeśli zaś chodzi o pierwszy punkt – moc auta, absolutnie się nie zgadzam. Argument jakoby słaby silnik hamował kierowcę przed szarżowaniem jest dla mnie poroniony – ten kto wsiada za kierownicę ma mieć mózg i wyobraźnię dostosowane do prowadzenia czterech kółek i już. Samochód z mocnym silnikiem to przede wszystkim dynamiczne, sprawne manewry – możliwość szybkiego włączenia się do ruchu, wyprzedzenia czy to, jak mój samochód zachowuje się na wzniesieniach są dla mnie na wagę złota. Przed zakupem Audicy jeździłam chwilę dużo młodszym Yarisem z 60-konnym silnikiem. Jadąc w górę stromą ulicą albo wyprzedzając ciężarówkę na obwodnicy miałam zawsze duszę na ramieniu, bo miałam wrażenie że to co robię to już maksimum możliwości tego samochodu. A to nigdy nie jest pozytywne wrażenie 🙂
Sprawa numer osiem: umowa kupna-sprzedaży
Jak to mówią mądrzy ludzie, umowa jest na złe czasy, a nie na dobre – choćby nie wiem jak bardzo sympatycznie rozmawiało nam się ze sprzedającym i jak wspaniałe nie wydawałoby nam się już-prawie-nasze auto, warto jest dopilnować, żeby w umowie wszystko było jasne. W internecie można znaleźć szablony takiej umowy. Moim zdaniem korzystanie z nich powinno być jednak bardziej wskazówką niż gotową receptą na zawarcie transakcji, ponieważ każdy przypadek jest inny. Co na pewno powinno znaleźć się w umowie kupna-sprzedaży samochodu, to (na przykładzie mojej umowy):
– miejsce i data zawarcia umowy;
– dane stron zawierających transakcję – imię i nazwisko, PESEL, adres, nr dokumentu tożsamości – spisane z dowodów osobistych;
– dane samochodu – marka i model, rok produkcji, nr VIN, nr rejestracyjny, przebieg;
– oświadczenie sprzedającego o tym, że auto stanowi jego wyłączną własność, jest wolne od wad prawnych oraz praw osób trzecich i że nie toczy się żadne postępowanie, którego przedmiotem jest ten pojazd i nie stanowi on również przedmiotu zabezpieczenia;
– oświadczenie sprzedającego o tym, że auto jest wolne od wad technicznych, które są mu znane i o których nie powiadomił kupującego oraz oświadczenie kupującego, że stan techniczny pojazdu jest mu znany;
– kwota, za którą auto jest sprzedawane, forma i sposób płatności;
– pokwitowanie – przeniesienie własności pojazdu, przyjęcie płatności, odbiór samochodu;
– ustalenie, że obowiązek zapłaty za transakcję (Urząd Skarbowy) należy do kupującego;
– formułka mówiąca o tym, że w sprawach nieuregulowanych w niniejszej umowie zastosowanie mają obowiązujące w tym zakresie przepisy Kodeksu Cywilnego.
Jeśli nie jesteśmy pewni, czy wpisać w umowie jakieś dane – jestem zdania że lepiej powpisywać za dużo niż przeoczyć coś, co okaże się ważne.
W trzeciej części napiszę o tym, co należy zrobić, gdy już mamy swoje auteczko w garażu, czyli gdzie i komu musimy zapłacić trochę haraczu.