(GIANT!) HERBALIFE TRIATHLON GDYNIA 2013 (i 8. dzień projektu Grzybno)

Wczorajszy dzień rozpoczął się dla mnie bardzo wcześnie. Odwołuję to co napisałam przedwczoraj- o piątej wcale nie jest tak ciemno. Po prostu wtedy było wyjątkowo pochmurno; wczoraj pogoda dopisywała od samego rana i biegałam sobie już za jasności. Po powrocie zdążyłam jeszcze porzucać psom frisbee (dwa dni temu pomyślałam sobie, że dobrze będzie zrobić Smokowi … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO 2013: dzień 7: nie jestem morsem!

Czy wiecie, że o piątej rano jest teraz ciemno? Dziś spotkało mnie bolesne zderzenie z rzeczywistością. Pół godziny później, czyli wtedy kiedy zazwyczaj wstaję, jest już bardziej poranek niż noc, a dziś.. no właśnie. Już mnie to boli, bo przypomina o nieuchronnie zbliżającej się zimie. Pamiętam, jak o 6:30 (zupełnie po ciemku) wychodziłam zimą na … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO 2013: dzień 6: starość nie radość, ale świerszcz gra mi sto lat

No dobrze, skończyłam 23 lata. To chyba znaczy, że szansa na zostanie profesjonalnym pływakiem oddaliła się za horyzont i minęła bezpowrotnie. Jakieś dziesięć lat temu, hłe hłe. Na szczęście nie był to nigdy szczyt moich marzeń. Wystarczy mi, że będę pływać tak dobrze jak dobra triathlonistka. Dojście do tego też nie będzie łatwe. Lata lecą … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO 2013: dzień 2: zapadnięta droga i autowłamanie do domu

Wczorajszy dzień treningowo znowu był spokojny, ale dość obfitujący w przygody 😉 Rano biegałam 8 km, znowu w żałosnym tempie, jak zwykle trochę spowodowane ciągłymi podbiegami. Po drodze wystraszyłam panie maszerujące z kijkami po lesie (zresztą ja też się przeraziłam- nie spodziewałam się, że spotkam kogoś w środku lasu o szóstej rano). Porcja planków, wybieganie … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO 2013 – dzień 0: koszmarna podróż warta Zachodu

Jeszcze do jutra mamy bardzo słaby Internet przez telefon, więc wrzucam wpis z opóźnieniem. Wczoraj był ‘dzień zero’ naszej grzybnowskiej przygody. ‘Zero’, bo poświęcony był głównie na podróż, zorganizowanie się na miejscu, robienie zakupów i tym podobne nieprzyjemności. Nie obfitował w trening, również dlatego, że niecałe trzy godziny snu, wyjątkowo męcząca podróż i wariujące ciśnienie … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO 2013 – dzień -1

Grzybno to magiczne miejsce. Uwielbiam je od dzieciństwa. Święta, wakacje, weekendy, najróżniejsze okazje- z Grzybnem mam prawie tyle wspomnień, ile z rodzinnego domu w Gdańsku. Czasem głośne i pełne ludzi, czasem na wyłączność dla mojej czarodziejskiej Babci. Dom, w którym zawsze jest pełno tajemnic i niespodzianek. Każdy kto pozna Grzybno wie, że to miejsce wyjątkowe … Czytaj dalej

Rastuszek – the agility star

Przez kilka ostatnich dni kładłam się spać wyjątkowo późno, a wieczorne godziny spędzałam głównie na oglądaniu zasobów na swoim komputerze i na YouTube’ie. Przekopałam się przez stos filmików z moją agilitującą Rastuchą i strasznie mi się zrobiło sentymentalnie. W związku z tym natchnęło mnie, żeby napisać o tym więcej. Rasta to pies, z którym praca … Czytaj dalej

Belgijska melancholia i sen o Warszawie

gdybyś ujrzeć chciał nadwiślański świt już dziś wyruszaj ze mną tam zobaczysz jak, przywita pięknie nas warszawski dzień Z urodzenia jestem Warszawianką. Jednak od szóstego roku życia mieszkałam z rodzicami w Gdańsku. Cząstką siebie byłam w Trójmieście, cząstką w Warszawie. Zazwyczaj dwa razy w roku, w ferie zimowe i wakacje, jeździłam do dziadków mieszkających w … Czytaj dalej

piękna Polka i chorwacki robotnik

Dzisiaj będzie o psach 🙂 Rasta wczoraj skończyła sześć lat. Duchem jest nadal co najwyżej nastolatką, ale wyraźnie bierze sobie do serca ten dwa tysiące szósty rok w swojej metryczce i już od jakiegoś czasu nie zachowuje się jak nieokrzesane zwierzę z lasu. Nie zawsze było łatwo z nią żyć – a przez to długo … Czytaj dalej

Kurtury trochę, czyli chrzest bojowy

Wspomniałam wczoraj, że samotne pływanie pośrodku jeziora to nauka szacunku dla potęgi natury. Głęboki, nieznany i nigdy nie dający się do końca poznać zbiornik z wodą, pełen roślin i zwierząt, z którymi wolałabym nie spotykać się w cztery oczy – a do tego wszystkiego poczucie, że tak naprawdę jestem zdana tylko na siebie. Płynę i … Czytaj dalej

Narząd nieużywany zanika

Obiecałam sobie, że jak już stanę się licencjonowaną polonistką i będę miała spokój z uczelnią, to będę pisać tu regularnie. I co się okazało? WSTYD, wielkimi literami WSTYD i to z wykrzyknikiem – już prawie dwa miesiące po ostatnim egzaminie, a na blogu nadal tylko stare notki pokryte kurzem i pajęczynami. Z obawy przed staniem … Czytaj dalej