PROJEKT GRZYBNO 2013 – dzień 0: koszmarna podróż warta Zachodu

Jeszcze do jutra mamy bardzo słaby Internet przez telefon, więc wrzucam wpis z opóźnieniem. Wczoraj był ‘dzień zero’ naszej grzybnowskiej przygody. ‘Zero’, bo poświęcony był głównie na podróż, zorganizowanie się na miejscu, robienie zakupów i tym podobne nieprzyjemności. Nie obfitował w trening, również dlatego, że niecałe trzy godziny snu, wyjątkowo męcząca podróż i wariujące ciśnienie … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO 2013 – dzień -1

Grzybno to magiczne miejsce. Uwielbiam je od dzieciństwa. Święta, wakacje, weekendy, najróżniejsze okazje- z Grzybnem mam prawie tyle wspomnień, ile z rodzinnego domu w Gdańsku. Czasem głośne i pełne ludzi, czasem na wyłączność dla mojej czarodziejskiej Babci. Dom, w którym zawsze jest pełno tajemnic i niespodzianek. Każdy kto pozna Grzybno wie, że to miejsce wyjątkowe … Czytaj dalej

Galeria osobliwości: Kierowcy

Wielokrotnie wspominałam (na przykład tu i tu) o wzajemnych (jakże wątłych) relacjach pomiędzy kierowcami a rowerzystami. Jako że zazwyczaj zaczynam jakiś wątek i obiecuję, że kiedyś do niego wrócę na dłużej, właśnie zamierzam po raz pierwszy to uskutecznić. A więc jedziemy (autobusem czy rowerem-wybieraj)! Użytkownicy różnych rodzajów pojazdów są zmuszeni do korzystania z tej samej … Czytaj dalej

By to szlak..!

W tytule nie ma błędu. Chodzi o szlak. Taki w Kampinoskim Parku Narodowym. Ale od początku.. Jak pewnie większość Czytelników zdążyła się już zorientować, jestem absolutnie zakręcona na punkcie moich ukochanych Giantów. W zeszłym roku kupiłam swoją pierwszą szosówkę, w której od razu się zakochałam. Od początku jednak zdawałam sobie sprawę z tego, że moja … Czytaj dalej

Be a (WMT)Master

W Warsaw Masters Team nie ma czasu na otrząsanie się z szoku. Choć w kontekście pływania na basenie Polonii nie można dosłownie powiedzieć o rzuceniu się na głęboką wodę, to przekonałam się, że i płytka woda może mieć drugie dno 🙂 Do Mastersów trafiłam w lutym tego roku. Do tego czasu pływałam sobie nieregularnie i … Czytaj dalej

per aspera ad astra

tak było: od bohatera do zera w jeden dzień. biegać, biegać, BIEGAĆ za wszelką cenę. 100 km w tygodniu, bo poniżej 80 wpadałam w panikę. nie chciałam odpuścić na jeden dzień, bo byłam przekonana, że przez dobę stracę wszystkie umiejętności, wydolność, chęci. PRZEabsurd, a przeabsurdy muszą kończyć się źle. wiedziałam, że tak będzie! wszystkie mądre … Czytaj dalej

Rastuszek – the agility star

Przez kilka ostatnich dni kładłam się spać wyjątkowo późno, a wieczorne godziny spędzałam głównie na oglądaniu zasobów na swoim komputerze i na YouTube’ie. Przekopałam się przez stos filmików z moją agilitującą Rastuchą i strasznie mi się zrobiło sentymentalnie. W związku z tym natchnęło mnie, żeby napisać o tym więcej. Rasta to pies, z którym praca … Czytaj dalej

Acta fabula est?

Skoro świt wybiegam z domu. Czasem, gdy jeszcze nie zacznę biec, czuję, że jest mroźno i wietrznie, ale nie dzisiaj. W przeciwieństwie do wczoraj, nie jest wcale zimno. Jest też jaśniej niż w ostatnich dniach – spadł śnieg. Cicho, pusto, miasto jeszcze śpi. Słyszę tylko przejeżdżające po ulicy samochody; dźwięk wydaje się zwielokrotniony przez tę … Czytaj dalej

Ciasna przestrzeń publiczna

Człowiek jest zwierzęciem stadnym. Teoretycznie. Każdemu jednak doskwiera życie w skupisku obcych ludzi i z niechęcią przystaje na tę przykrą konieczność. W miejskiej dżungli obowiązuje prawo silniejszego. Przeszkadzamy sobie nawzajem, nasza wzajemna obecność stresuje i denerwuje nas. Wszyscy wszystkich nienawidzą i nie potrafią spojrzeć dalej niż na czubek własnego nosa. Chyba że należą do więcej … Czytaj dalej

Kurtury trochę, czyli chrzest bojowy

Wspomniałam wczoraj, że samotne pływanie pośrodku jeziora to nauka szacunku dla potęgi natury. Głęboki, nieznany i nigdy nie dający się do końca poznać zbiornik z wodą, pełen roślin i zwierząt, z którymi wolałabym nie spotykać się w cztery oczy – a do tego wszystkiego poczucie, że tak naprawdę jestem zdana tylko na siebie. Płynę i … Czytaj dalej

Już czas!

Zdecydowanie! Kiedy nadchodzi dzień, w którym truskawki są po sześć złotych za kilogram, to znaczy że nadszedł czas na nową notkę. A więc oto i ona. Długo nie pisałam, oj długo. Wszystko przez to, że świat się w końcu ogarnął i kiedy w końcu siadam do kompa na dłużej, to – przynajmniej teoretycznie – zajmuję … Czytaj dalej

Życie zaskakuje mnie co dnia.

W poprzedniej notce pisałam, że rower przeżył renesans, a ja oświecenie, bowiem po umyciu i nasmarowaniu zaczął śmigać jak nowy. Tak mi się przez chwilę wydawało. Ale nadal zastanawiałam się, dlaczego wszyscy inni rowerzyści tak bezceremonialnie mnie wyprzedzają. Uznałam, że muszę się z tym pogodzić – w końcu już zostało ustalone, że kiedy Pan Bóg … Czytaj dalej