Absurdalne chorowanie.

Absurdalne, w rzeczy samej. No bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że zawsze, odkąd pamiętam, choruję w lutym? Cały rok jestem zdrowa, a na przełomie stycznia i lutego – trach. Nie wierzę, żeby była to moc autosugestii, bo choć rzeczywiście zaczynam w tym okresie zastanawiać się, czy i tym razem szlag mnie trafi, to jednak nie … Czytaj dalej

We wtorek nie będzie pysznej kawy.

Dwa dni temu, idąc rano na uczelnię, udało mi się – zgodnie z dopiero wykluwającą się tradycją (czy to nie oksymoron?) – zajść do W Biegu Cafe, o której wspominałam w poprzednim wpisie i nabyć tam pyszną kawę. Zajść to dość niefortunne określenie, bo moja droga do szkoły mogłaby raczej zostać określona jako Tour de … Czytaj dalej

Tęsknię za komarami.

Za komarami, za meszkami, muchami i pszczołami. Wszelkie robactwo – z wyjątkiem kleszczy, które chciały mi zabrać psa – jestem gotowa powitać z otwartymi ramionami. Przyjdą razem z wiosną i to jest ich siła. Ich bzyczenie będę odbierać jako muzykę dla moich uszu, a ich ukąszenia będą dla mnie niczym piętno lata. No, może trochę … Czytaj dalej

Kiedy schodzenie po schodach jest największą torturą..

…to  znak, że najprawdopodobniej mam dobry humor. Nie pamiętam, kiedy ostatnio coś mnie tak bolało, jak obecnie bolą mnie nogi. Mam najhardkorowsze zakwasy na świecie. Wchodzenie po schodach jest w miarę znośne, ale schodzę jak Robocop. A wszystko dzięki niewinnemu treningowi, jaki zafundowałam sobie pierwszego stycznia. Podczas gdy większość polskiego społeczeństwa leczyła kaca, leżąc na … Czytaj dalej

Fatalny dzień..

..w którym znajdzie się element bieżku, może być najwyżej półfatalnym dniem. I tak oto nie muszę się martwić o tę świąteczną sobotę. Mogę się co najwyżej popółmartwić. Wczoraj zaliczyłam odpoczynek na hardkorze, o Boże. Podczas, gdy reszta domowników przeżywała błogość nicnierobienia, ja odczuwałam udrękę uziemienia. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio tak potwornie się wynudziłam. Dawno, … Czytaj dalej

Jak się nie śpi we dwoje, to się nie śpi w ogóle.

No właśnie – spanie w pojedynkę to wielka przykrość. Spodziewałam się, że Rasta skorzysta z okazji i wpakuje mi się na kanapę, ale ona twardo trzymała się przez całą noc na poziomie podłogi. Może to efekt terapii Wojtka, obdarzonego niezwykłą umiejętnością wychowywania psów przez sen. Odkąd bowiem przenieśliśmy się ze spaniem z sypialni do dużego … Czytaj dalej

‘Nie śpię, bo trzymam kredens’

(dla tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi – KLIK) Utożsamiam się z tym panem, naprawdę. Co prawda kredensu nie trzymam (ba, nawet go nie posiadam), ale borykam się z równie osobliwym problemem. Jutro mam kolokwium z gramatyki i można śmiało rzec:  ‘Nie zaliczę kolosa, bo szukam butów’. To się może wydawać śmieszne, ale naprawdę … Czytaj dalej

Pieniądze szczęścia nie dają…

…ale zimowe buty, jakie można za nie kupić, owszem! Jako że dzisiaj nie jest zbyt zimno, nie chcę przedwcześnie okazywać pełni euforii, jaka zawitała w mym sercu wraz z nadejściem kuriera z zamówionym obuwiem (~0st.C po ostatnich ~20 to lekki chłodek). Co prawda nie mogę powiedzieć, żebym z niecierpliwością oczekiwała nadejścia zapowiadanych mrozów, ale przyznam, … Czytaj dalej

Zimo, zimo obrzydliwa

Jezu, jaka zima jest obrzydliwa. Poważnie, nie mogę się nadziwić, że ludzie odnajdują jakieś uroki w tej ohydzie. Najbardziej nie lubię tego, że jest zimno, mokro, brudno, szaro i ciemno. Podobno bywa, że ludzie lubią śnieg. Nie jestem w stanie tego pojąć – ta substancja spełnia prawie wszystkie z wymienionych wyżej kryteriów obrzydliwości. Jedyne co … Czytaj dalej