5150 Warsaw Triathlon 2016

Wreszcie znalazłam trochę czasu zagięłam czasoprzestrzeń, żeby napisać tę relację 🙂 Naprawdę jest o czym pisać. Na tych zawodach było bardzo dużo “pierwszych razów”, a ponadto po raz pierwszy miałam wrażenie, że dzieje się coś naprawdę wielkiego. I oczywiście jak zwykle zaczęło się od erroru… Heheszki przed startem ;-)))) A ów error spowodował mój własny, … Czytaj dalej

Jestem łosiem czyli 1/8 IM w Ślesinie – tegoroczny debiut

No dobrze. Mam za sobą pierwszy triathlonowy start w tym roku. Do ostatnich dni przed startem nie wiedziałam, czy w ogóle pojedziemy do Ślesina, ale ostatecznie udało się wszystko poukładać tak, żeby dało się tam wyskoczyć. To był pomysł, który do ostatnich dni stał pod wielkim znakiem zapytania, głównie ze względu na gigantyczną bombę treningową, … Czytaj dalej

Pani Kierow(ni)c(zk)o!

– Ula, przeprowadzamy się wiosną do Trójmiasta! – O, to musisz kupić sobie autko! O masz ci los! Wcześniej nawet tego nie rozważałam. Połączenie ja i samochód to jak ja i matematyka – dotychczasowe próby były na tyle wielką porażką, że po prostu dałam sobie spokój z  tematem. Kilka lat temu rozważania na temat kupna … Czytaj dalej

“W Gdyni nie pada”

Lada dzień mija nam pierwszy miesiąc w Gdyni. Jest bardziej niż spoko. Zmieniła się masa rzeczy, z których każda daje namiastkę efektu wow, a wszystkie razem stanowią absolutną petardę. Przyznaję szczerze, że jak tylko przez moją klawiaturę przechodzą podobne słowa, gdzieś z tyłu głowy zaczynam słyszeć odliczanie do totalnej wywałki. No ale, jak to mówią, … Czytaj dalej

(Znowu) żegnaj Warszawo, (znowu) witaj, morze!

fot. Agata Łapińska To może być dość emocjonalny wpis. Przez całe życie lawirowałam między Warszawą a Gdańskiem, spędzając w obydwu miastach równo po połowie życia. Od drugiej połowy 2009 roku aż do dwóch tygodni temu znowu byłam na stałe w stolicy. I opuściłam ją z wielkim uśmiechem na twarzy. Warszawa dała mi wszystko, co miała … Czytaj dalej

VI Aquathlon Rumia czyli rozgrzewka przed sezonem…

Dwa tygodnie i dwa dni temu przeprowadziłam się do Gdyni i bardzo chciałam jak najszybciej podzielić się wrażeniami z tego przedsięwzięcia, ale… kompletnie nie miałam na to czasu. A jak już w końcu wydawało mi się, że znalazłam na to chwilę, natychmiast byłam wyciągana na jakiś psi spacer albo na urodzinowe piwa bez piwa i … Czytaj dalej

Narzekania starego człowieka, niewykorzystane możliwości i zaniechane plany

Od razu zaznaczam że tytuł jest trochę przekorny, nie jest aż tak źle, choć zacznę mniej wesoło niż powinnam, gdybym była człowiekiem przyzwoitym. A więc – dziękuję wszystkim za życzenia! Trochę osłodziły mi ten postarzający dzień. Jeśli się spełnią, to w przyszłym sezonie koszę wszystkich równo. Tak się składa, że do 18. roku życia – … Czytaj dalej

Raz pod wozem, raz.. w nawozie – VTS Nieporęt 1/4 IM

Trzeci start na dystansie 1/4 Ironmana za mną. Znowu kilka nowych doświadczeń, znowu kilka (niestety) takich samych jak poprzednio. Zdjęć z trasy jeszcze nie posiadam (może to i lepiej.. OK, to z całą pewnością lepiej), ale relację napiszę, póki wspomnienie żywe. W piątek i sobotę pogoda nie dopisywała – było chłodno i padał deszcz. Z … Czytaj dalej

Fotosynteza, czyli jestem fizolem – część I

Życie czasem dzieli się na “przed egzaminem” i “po egzaminie”. Tak też było w zeszłym tygodniu. Przez jeden dzień, który poświęciłam na naukę do poprawki (pomiędzy treningami oczywiście – ale i tak ciągnął się w nieskończoność) narosło mi tyyyyyle zaległości, jakbym co najmniej zrobiła sobie tydzień wolnego od rzeczywistości. Wracając z uczelni, na zawsze wolna … Czytaj dalej

PROJEKT GRZYBNO: dzień 27: wigilia wyjazdu

Zdecydowaliśmy, że jedziemy do domu jutro. Nie żeby nam się tutaj przykrzyło- co to to nie. Po prostu co najmniej od wczoraj jesteśmy już tak stargetowani na wyjazd, że uznaliśmy, iż nie ma co zwlekać. Skoro będziemy jechać późnym popołudniem to jest ryzyko, że całą drogę będę śpiewać, a nie spać, jak to bywa porankami. … Czytaj dalej

(GIANT!) HERBALIFE TRIATHLON GDYNIA 2013 (i 8. dzień projektu Grzybno)

Wczorajszy dzień rozpoczął się dla mnie bardzo wcześnie. Odwołuję to co napisałam przedwczoraj- o piątej wcale nie jest tak ciemno. Po prostu wtedy było wyjątkowo pochmurno; wczoraj pogoda dopisywała od samego rana i biegałam sobie już za jasności. Po powrocie zdążyłam jeszcze porzucać psom frisbee (dwa dni temu pomyślałam sobie, że dobrze będzie zrobić Smokowi … Czytaj dalej