Feniks ma beta testy

A więc zupełnie niespodziewanie, w środku sezonu startowego zaliczyłam półtora tygodnia bez treningu. I to wciąż mało powiedziane, bo właściwie to leżałam trupem, zwlekając się z wyra tylko wtedy, gdy było to konieczne. Co nie oznacza, że nie obleciałam Trójmiasta ze trzy razy wzdłuż i wszerz. Przyznaję, to był epicki okres. Epicko nieproduktywny, bo przez … Czytaj dalej

Haha, “bez komplikacji”, SEEEEERIO?????

Pisząc w relacji z gdańskich zawodów sprzed tygodnia, że odbyły się one niemalże bez komplikacji, nie mogłam się pomylić bardziej. Mija właśnie mój szósty dzień bez treningu i mogę tylko się cieszyć, że skończyło się tylko na tej niedogodności. Zakładam, że najgorsze już za mną, choć może lepiej by było, żebym już nie zapeszała. Dziesiątki … Czytaj dalej

Bydgoszcz Triathlon 2019 jak w bajce

W Bydgoszczy byłam już rok i dwa lata temu. W 2017 roku wystartowałam tam na dystansie 1/8, rok temu debiutowałam na 1/2 Ironmana.   Obydwa starty wspominam bardzo dobrze, a tegoroczny będę wspominać jeszcze lepiej. Ale od początku… Od wyjątkowo wczesnego początku… Tym razem, żeby przedstawić kontekst mojego startu w Bydgoszczy, muszę zacząć od wyjątkowo “dawnych czasów”. … Czytaj dalej

Swimrun Stężyca czyli zwycięski debiut w tym dziwnym

Z tym swimrunem to było tak, że w ogóle, totalnie, absolutnie nie rozważałam nawet startu w tej dyscyplinie. Zawody multisportowe bez roweru – już samo to brzmi źle. Pływanie w butach i bieganie w piance neoprenowej? To naprawdę niestandardowy sposób na spędzanie niedzieli. Jakkolwiek bieganie, jeżdżenie na rowerze i pływanie, podejmowane w odwrotnej kolejności, jest … Czytaj dalej

GIT Stężyca czyli szósty sezon dzień dobry

Kompletnie nie wiem kiedy z lutego zrobił się lipiec. Zanim zdążyłam się zorientować, okazało się, że trzeba zapisywać się na zawody, a co gorsza – stawać na starcie i lecieć przed siebie. Start w sztafecie w Charzykowych pozwolił mi się upewnić, że uwielbiam tę zabawę. W ubiegły weekend w Stężycy rozpoczęłam więc już szósty sezon … Czytaj dalej

Chodź ze mną w magiczne miejsce

Nie jestem teraz w najbardziej referencyjnym momencie sezonu sportowego do tego, aby formułować jakiekolwiek wiążące wyznania. Moje zatoki wciąż mnie nienawidzą i niewiele im trzeba, żeby rozłożyć mnie na łopatki. Po raz drugi albo trzeci w tym roku muszę przerwać ciąg treningów, bo czuję się jak zwłoki. Pozostaje mi wierzyć, że kiedyś wreszcie spotkam laryngologa, … Czytaj dalej

Czary mary, hokus pokus

You’ve just reached the point with no return, powiedział mi nie tak dawno człowiek, który zrobił dla mnie znacznie więcej niż sądzi. Wtedy mi się tak nie wydawało i głośno protestowałam. Dzisiaj widzę, że miał sto procent racji, zresztą nie tylko ten jeden raz. Zrobiłam sobie samopranie mózgu, przewartościowałam wiele rzeczy, wpuściłam w swoje życie … Czytaj dalej

Zasoby ludzkie

Kolejne prawie dwa miesiące. Cały czas miałabym Wam o czym pisać, wściekle bym miała, a mimo to nie piszę. Moja rzeczywistość zasunęła podwójne salto, nigdy wszystko nie zmieniało się tak szybko. Zawsze był to blog głównie o sporcie, bo i ja postrzegam się – a może postrzegałam? – głównie przez pryzmat tego, co zajmuje mi … Czytaj dalej

Nigdy dość

Przez te dwa miesiące kiedy mnie tu nie było, więcej się zmieniło niż pozostało takie samo. Ogólnie to jestem, od stóp do głów, wszerz i wzdłuż jestem ponad wszelką wątpliwość. Działo się tyle, że gdybym miała napisać książkę o swoim życiu, to ostatnie kilka tygodni zajęłoby mi parę rozdziałów. A jeden z nich byłby zatytułowany: … Czytaj dalej

8. urodziny bloga!

Dokładnie osiem lat temu usiadłam sobie do kompa, odpaliłam blogspota i założyłam blog, po czym natychmiast wysmarowałam pierwszą notkę. Od tego czasu zmieniło się wiele, choć pewne rzeczy nie zmieniły się wcale. Zapraszam Was do krótkiej wycieczki po wpisach,  w których opisywałam swoją sportową drogę – od samiuteńkiego początku. Nie każdy z Was wie, że … Czytaj dalej

Wyluzuj, szybko

Przez tyle lat histerycznie bałam się roztrenowania. Podobnie jak każdej dłuższej przerwy w treningu. Po czym zrobiłam sobie roztrenowanie dłuższe niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Kiedyś byłam człowiekiem-kontuzją, więc przerwy, nawet wielotygodniowe, zdarzały się tak po prostu. Nie miałam na nie wpływu i nie mogłam od nich uciec. Gdy wreszcie przejęłam kontrolę nad sytuacją i mogłam … Czytaj dalej

Roz… że co?!

Nie odzywałam się prawie przez miesiąc! Trochę lipa, ale nauczyłam się już, że jeśli mam smęcić albo – co gorsza – narzekać, to lepiej dla wszystkich, jeśli po prostu zamknę dziób i przeczekam. Może niesłusznie? Jakoś nie do końca uśmiecha mi się tryb wiecznej instagramowej autoreklamowej rzeczywistości, w której niemal zawsze świeci słońce, a nawet … Czytaj dalej