Debiut w duathlonie oraz czyżby bieganie znów było fajne?

  fot. Jarek Sarnowski Relację z debiutu w duathlonie wypadałoby zacząć od tego, że był to wyjazd zupełnie na wariata. Po starcie tydzień wcześniej w Przechlewie przyszedł czas na chwilowe odpuszczenie poważnych startów, dopuściliśmy jednak myśl o pościganiu się gdzieś na luzie. Planowo mieliśmy pojechać do Poznania na rowerową czasówkę, ale ostatecznie odpuściliśmy ten pomysł … Czytaj dalej

Scenariusze pisane przez życie, a pomiędzy – MP.

Kontynuować pisanie tego bloga, jakby w moim życiu nie pojawił się żaden przełom – nie da się. Rozpisywać się o tym, co się stało – na razie nie jestem w stanie. Nie wiem kiedy będę. Poprzestanę więc na kilku zdaniach, które i tak wiele mnie kosztują. Dość będzie, gdy napiszę, że dwa tygodnie temu pożegnałam … Czytaj dalej

Weekend kenijski 1/2 – Kozienice – sprint bez draftingu

Absolutnie uwielbiam Kozienickie Centrum Rekreacji i Sportu. Byłam tam w 2009 roku na zawodach agility – Międzynarodowym Pucharze Ras – i już wtedy uznałam ośrodek za jeden z najfajniejszych, jakie miałam okazję odwiedzić. W 2013 roku wróciłam tam na tę samą imprezę z wielką rozkoszą – tym razem nie z jednym, a z czterema psami. … Czytaj dalej

Pierwsza olimpijka, pierwsze podium open – Rawa Mazowiecka

Wreszcie! Lepiej późno niż wcale – mam za sobą debiut na dystansie, który – jak zakładamy – ma się stać moim docelowym. Jak na razie mogę stwierdzić, że świetnie wybrałam – olimpijka z draftingiem to jest to, co kręci mnie najbardziej. Dawno tego nie robiłam – mój ostatni start w triathlonie odbył się prawie rok … Czytaj dalej

Księżniczka na ziarnku grochu

Będąc uczennicą zerówki, brałam udział w szkolnym przedstawieniu na dzień babci i dziadka. Podczas licznych prób przed występem wszystko było w najlepszym porządku. Przestało być miło, kiedy dwa dni przed przedstawieniem dowiedziałam się, że moi dziadkowie nie przyjadą z Warszawy do Gdańska na ten występ. Wcześniej nie przyszło mi do głowy spytać o to rodziców, … Czytaj dalej

Jak bardzo oddalisz się dziś od swojego celu?

W czasach, gdy dni doskonałe można policzyć na palcach jednej ręki, powyższe pytanie wydaje się jakby lepiej sformułowane. Boże, gdyby móc tak po prostu stanąć twarzą w twarz ze swoimi demonami. I wszystkie je wypuścić w świat, zamiast trzymać dla siebie. Przecież nieznane przestaje być takie straszne, kiedy je poznajemy. Przecież obnażona słabość to już … Czytaj dalej

A więc jest tam ten fundament

Blog ostatnio trochę podbutwiał. Nie żebym nie miała o czym pisać, wręcz przeciwnie. Piszę jak wściekła, tylko że większość nie nadaje się do publikacji. Robię swoje i nie gadam o tym zbyt wiele. Trochę dlatego, że nie ma specjalnie o czym, ale (bo kiedyś też przecież nie było) głównie z uwagi na fakt, że odebrałam … Czytaj dalej

Smoczęty w obroty wzięty

No więc przeprowadziliśmy się wreszcie. Pieski przez kilka dni od rana do wieczora siedziały same w domu, nudząc się niemożebnie, podczas gdy my przewoziliśmy rzeczy (jak można mieć tyle gratów?!), sprzątaliśmy wynajmowane mieszkanie (O JEZU, DRAMAT) i eksplorowaliśmy kolejne sklepy budowlano-remontowe. Nie powiem, żebyśmy byli już na ostatniej prostej, ale najgorsze już chyba za nami. … Czytaj dalej

Na Czerniakowskiej, róg Gagarina..

Dopiero co się tutaj wprowadzaliśmy. Pamiętam to tak, jakby to było wczoraj. Kiedy weszłam do mieszkania z widokiem jak z pokoju hotelowego w niezłej lokalizacji. I to późniejsze odkrywanie zupełnie nieznanej wcześniej okolicy. I same zachwyty. A to jednak prawie pięć lat – naprawdę spory kawał czasu. Wprowadzałam się tutaj jako dziewiętnastolatka. Chciałabym mieć znowu … Czytaj dalej

Niedokończona kostka Rubika i tysiąc krzyżówek panoramicznych

Wciąż mam wrażenie, że tylko gdzieś poszedł i za kilka dni wróci. W przedpokoju stoją jego buty, w szafie wiszą wszystkie ubrania. Zostawił na półce telefon komórkowy, w regale ulubioną kawę, a na biurku krzyżówki. Wróci i opowiem mu o ostatnich dniach, o tej uroczystości, na której byliśmy całą rodziną. Tylko że ta uroczystość była … Czytaj dalej

Koniec.

Coś się kończy, coś się zaczyna. Bałam się tej chwili mniej więcej od dwunastego roku życia. Za każdym razem wyjeżdżając od dziadków po wakacjach zastanawiałam się, czy to aby nie jest ten ostatni raz. I co ja zrobię, kiedy umrą. Kiedyś mama powiedziała mi, że wszystkie kobiety w naszej rodzinie żyją po 86 lat. Wyliczyłam, … Czytaj dalej

Nie ma zwykłych chwil

Tego jeszcze nie było. Nie grali jeszcze tego w tym kinie, żebym największe klątwy i potwory przyjęła jako swoje błogosławieństwo. Z pokorą, spokojem i cierpliwością. No dobrze, może zalążkami tychże. Nie żebym nagle zaczęła sobie myśleć same dobre rzeczy. Ale nie myślę już samych złych. Po kolejnym wyglebieniu się mam dwa wyjścia: rzucić to wszystko … Czytaj dalej