Polska remisuje z Chorwacją

…czyli kontynuacja wpisu o borderach.  Wczoraj moje słodkie zwierzęta założyły sobie fanpage. No dobra, trochę im w tym pomogłam. Moja “cywilna” Facebookowa tablica wciąż była zawalana psimi fotkami i wpisami na temat psów, co sporą część znajomych mogło nieco nużyć. Przez wzgląd na to często wstrzymywałam się z publikowaniem opowieści i ciekawostek związanych z borderami. … Czytaj dalej

Wielkie wyrzucanie śmieci

Żeby wygrywać, nie można mieć w głowie śmieci. Rzadko mi się zdarza usłyszeć coś równie mądrego z tematyki psychologii sportu. Ten tekst został mi w głowie na długo – tak dobrze wpisuje się w okoliczności. Czułam że to będzie czas wielkich zmian, ale ich skala jednak mnie zaskakuje. Jestem spokojna i pewna jak nigdy przedtem. … Czytaj dalej

Rewolucje z drobiazgów

O ósmej rano – to środek dnia! – wtoczyłam się na płytę basenu i jedną z głównych myśli zaprzątających mi głowę było: spać. Dzisiaj jest dzień spania. Z samego rana, zaraz po zadzwonieniu budzika, mój mózg próbował mnie w przebiegły sposób oszukać. Jest taka faza między półsnem a jawą, kiedy duch toczy walkę z materią. … Czytaj dalej

Repertuar uzupełniony

Dostałam wreszcie błogosławieństwo od doktora i po długich sześciu tygodniach leczenia kontuzji mogłam wyjść pobiegać. Całe szczęście, że w końcu trafił mi się sensowny lekarz, który nie stwierdził, że “za dużo trenuję, po prostu coś sobie naciągnęłam i po dwóch tygodniach bez biegania powinno być już dobrze”. Powyższą diagnozę postawił lekarz w Katowicach, do którego … Czytaj dalej

Najprzetrenowanie czyli co się działo po bajce

Rzecz będzie o przetrenowaniu. W tym przypadku dość burzliwie przechodzonym. Trochę jako kontynuacja dwóch poprzednich wpisów na blogu; zwłaszcza dla komentujących, którzy pisali w tym kontekście na temat cienkiej granicy między progresem a przetrenowaniem. Tak się składa, że znam ten temat dobrze i wiem ile było mi potrzeba, żeby doprowadzić się do tego stanu, a … Czytaj dalej

(Nie)sprostowanie.

Nie myślcie sobie, że Wasze komentarze do ostatniego wpisu spłynęły po mnie jak woda po kaczce. Wręcz przeciwnie – dlatego dziękuję za wszystkie i za każdy z osobna. Przede wszystkim muszę przyznać: nie sądziłam, że tyle osób obserwuje moje treningowe poczynania i że ma o nich tak wyrobione zdanie 😉 Skłoniliście mnie do jeszcze dogłębniejszego … Czytaj dalej

To strasznie głupie, ale…

Nie boję się systematycznej pracy, powtarzalności, wyrzeczeń, samotności. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, a większość można nawet polubić, zwłaszcza jeśli wszystko to składa się na cenę ogromnej satysfakcji. Na początku to kwestia wyboru, później nawyku, a jeszcze później po prostu nie można bez tego żyć. Jest tylko jedna, jedyna rzecz której tak naprawdę się boję, … Czytaj dalej

Jesienna niezłość

Jesień to w gruncie rzeczy miły czas. Jeszcze nie jest nieprzyjemnie zimno, a już bez męczących upałów. Jeszcze nie jest ciemno w ciągu dnia, a już nie zdarza mi się pójść spać za jasności. Jesień i wiosna mogłyby – na przemian – trwać wiecznie. Jesienią wszystko się stabilizuje, a w każdym razie ta pora daje … Czytaj dalej

Krótka historia pewnego łomotu

Na szczęście 9 godzin snu pod dwiema kołdrami (w tym jedną turbozimową), z zamkniętymi oknami, w długich spodniach i skarpetkach, z dwoma ciepłymi psami i aspiryną czyni cuda – będę żyć. Jestem jednak pod wrażeniem odczuć, które towarzyszyły mi wczoraj przez niemal cały dzień. Przedwczoraj wieczorem bawiliśmy się w krossfity (zmodyfikowane do potrzeb połamańca, czyli … Czytaj dalej

DO ROBOTY!

Moja ubezpieczalnia pobiła już rekord czasu umawiania mnie na rezonans, a nadal jej tego mało. Od tygodnia czekam na wyznaczenie terminu badania i oczywiście cały czas nie biegam. Ból zmienił swoje umiejscowienie – nie wiem czy się tym cieszyć czy martwić – i czasem nie boli w ogóle. Nie bolał na przykład dzisiaj na rowerze … Czytaj dalej

Podły świat z perspektywami

Mówi się, że jeśli wszystko idzie zaskakująco dobrze, to znaczy, że coś w końcu musi się zepsuć, i to hurtowo. Hmm, mądra głowa musiała to rzec, bo ta zasada się sprawdza. Kilka ostatnich dni spędziłam w nastroju ogólnie przytłoczonym przez istotę świata. Wszystkie przedsięwzięcia wydawały mi się trudne i odległe, z niemożliwymi włącznie, i nie … Czytaj dalej

Silesiaman Triathlon, czyli jestem sprinterką.. i (chyba) kończę tri-sezon z wielkim niedosytem.

A więc udało mi się dotrwać do soboty bez uszkodzeń ciała i duszy mogących wykluczyć mnie ze startu. W sobotę zadebiutowałam w triathlonie na dystansie sprinterskim, który – jak zresztą przypuszczałam – bolał od startu do mety, ale wcale nie o wiele bardziej niż dwa razy dłuższy dystans. Nie był to fantastyczny występ w moim … Czytaj dalej