Wielkie wyrzucanie śmieci

Żeby wygrywać, nie można mieć w głowie śmieci.

Rzadko mi się zdarza usłyszeć coś równie mądrego z tematyki psychologii sportu. Ten tekst został mi w głowie na długo – tak dobrze wpisuje się w okoliczności.

Czułam że to będzie czas wielkich zmian, ale ich skala jednak mnie zaskakuje.
Jestem spokojna i pewna jak nigdy przedtem. Przez moją głowę przewijają się setki myśli, a zdecydowana większość z nich jest konstruktywna i pozytywna. Nie ma wokół mnie żadnych czynników, które mogą mącić moje przekonanie. A raczej – nie zauważam ich tak wyraźnie jak wcześniej. Nie zastanawiam się nad nimi, bo nie mam na to czasu, a przede wszystkim – nie mam potrzeby. Problemy i przeszkody traktuję zadaniowo. Robię swoje. Nawet chłodne kalkulacje dają jasny wynik: nie ma nic ważniejszego na świecie.

Z każdego doświadczenia chcę wyciągnąć coś przydatnego na przyszłość. Ze swoich słabości usiłuję zrobić atuty. Z atutów zbudować mocarstwo.

Poznaję swoje braki, których wcześniej nie miałam okazji zidentyfikować. Przez ostatnie tygodnie nauczyłam się tyle, że zasługuje to co najmniej na elaborat.

Wszystko jest sumą przypadków, o ile wierzyć w przypadki. Chwalę ten dzień, w którym po raz pierwszy “na poważnie” wyszłam pobiegać wokół bloku. Trafiłam do sportu taką drogą, która dawała więcej szans na to, że się wykończę, niż że wytrwam. Ale skoro okazało się, że nie tak łatwo mnie wykończyć..

Graph3