Teksańska masakra wiertłem dentystycznym

Z wizyt u dentystów mam same najgorsze wspomnienia. Pierwsze traumatyczne przeżycie związane z obcowaniem ze stomatologiem mam sprzed wielu lat, gdy byłam mniej więcej ośmiolatką. Najpierw leczenie kanałowe, okupione wielkim bólem, a potem wyrywanie tego nieszczęsnego zęba. Niewiele z tych dni pamiętam, jedynie to że bolało, że ryło miałam spuchnięte jak księżyc w pełni i … Czytaj dalej

Czwartek, październik, boli, ciemno

Pamiętam to, jakby było wczoraj. 13 grudnia 2011 roku – jeden z wielu dni treningowych, w których miałam do wykonania punkt planu. Jeden z nie tak wielu dni pośród tych zaledwie kilku miesięcy, które przebiegałam pod okiem trenera Jakubowskiego. Owocny i obfity w bieganie okres. Ostatni miesiąc przed hiperporażką. Zimno było jak w lodówce, a … Czytaj dalej

Niech pierwszy rzuci kamieniem..

Obiecywałam sobie, że nie zabiorę w tej sprawie głosu. Od 5 października wszystkie media i cała sportowa społeczność grzmiały o jednym. Każdy musiał dorzucić swoje trzy grosze, czy to w telewizji, czy na forum, czy na swoim własnym blogu. Jak to zwykle bywa, w takich sytuacjach wszyscy stają się ekspertami. Trzymałam się dzielnie i długo … Czytaj dalej

Pomiędzy skrajnościami, czyli czy szkolenie pozytywne rzeczywiście jest takie pozytywne?

Jako że mój poprzedni wpis o psach wywołał nawet szerszą dyskusję niż się spodziewałam (bardzo mnie to cieszy!), dzisiejszy post też będzie o kundliskach. I znowu będzie to praktycznie to samo, co pisałam niejednokrotnie w najróżniejszych miejscach – ale wreszcie zebrane w całość i umieszczone w jednym miejscu. Rasta była moim pierwszym własnym psem, bardzo … Czytaj dalej

Border collie – kiedy kończy się pozytywne zakręcenie, a zaczyna poważne zaburzenie

Zainspirowana dyskusjami w grupie dyskusyjnej na temat chorób border collie postanowiłam rozpisać się nieco obszerniej na ten temat. Niestety mam nieco doświadczenia, jeśli chodzi o dziwne fiksacje borderów, a konkretnie jednego ze swoich dwóch łaciatych. Kiedy kupowałam Rastę (rok 2006) w Polsce było niewiele borderów z linii typowo pracujących. Ludzie jeszcze nie do końca wiedzieli, … Czytaj dalej

“Jak Bóg drzwi zamyka, to otwiera okno”

Wraz z połową września nadeszło rozpoczęcie nowego sezonu pływackiego Warsaw Masters Team, wobec którego miałam wiele obaw. W lipcu pływałam z przerzedzoną grupą sportową na długim basenie i było ciężko, ale raczej efektywnie. Przez kolejne półtora miesiąca znalazłam się w basenie całe dwa razy. Dwa! I osiem razy w jeziorze w Grzybnie. A co gorsza, … Czytaj dalej

H2O+Cl permeated – o pływakach słów parę

Myśl przewodnia na ten wpis tłucze mi się po głowie już od jakiegoś czasu, więc muszę ją wreszcie zwerbalizować. Chodzi o pływaków. Wybitny szacun dla pływaków! Wyczynowe trenowanie sportu – każdej dyscypliny – wiąże się z wieloma wyrzeczeniami, poświęceniem, podporządkowaniem całego życia reżimowi treningowemu. Spośród dyscyplin, z którymi w jakiś sposób się zapoznałam, jedna jest … Czytaj dalej

myślodsiewnia

Tymczasowo uszkodziła mi się zdolność sprawnego wiązania kolejnych akapitów, więc dzisiaj tylko garść luźnych myśli. * Kartę egzaminacyjną odzyskałam, czwarty rok rozliczyłam. Pół godziny czekałam w kolejce do dziekanatu, a tam dałam wyraz swojej wiecznej sierotowatości. Wiedziałam, że jeśli pani w dziekanacie nie będzie się wyjątkowo spieszyć, odeśle mnie do biblioteki po stempelek rozliczeniowy. Weszłam … Czytaj dalej

człowiek-zguba i formalnościofob

W ostatnim tygodniu udało mi się zgubić – we własnym domu, zaznaczmy! – następujące przedmioty: – psią piłkę, którą zabieram na treningi, – spodnie, – jeszcze inne spodnie, – kostium kąpielowy, – czapkę z daszkiem, – mostek rowerowy, – siodełko od szosówki, – statyw do kamery, – jeden z sandałów, – kartę do bankomatu oraz … Czytaj dalej

idzie nowe, stare, ładne!

Dzisiaj będzie mało treści, a dużo obrazków. Z dedykacją dla takich jak niewdzięcznik Wojtek, który dzisiaj rano przyznał się, że nie czyta moich wpisów, jeśli są za długie. Wyobrażacie sobie?! I jeszcze liczył na to, że docenię jego szczerość. A figa! Nic tylko ogłosić, że szukam chłopaka!!! No ale nie o tym miało być.. Zawsze … Czytaj dalej

krucha dola chomicza

Ostrzegam: to będzie opowieść, przy której można się potężnie obsmarkać, opluć monitor herbatą i nabawić się zakwasów w mięśniach brzucha. Zapewniam jednak, że ma także drugie, zupełnie inne dno, pełne szczerej rozpaczy i prawdziwego dramatu. Zapraszam na historię o dziecięcej wrażliwości. Od najmłodszych lat byłam nieprzeciętnie zafiksowana na posiadanie zwierzaków. Wszyscy moi rówieśnicy mieli jakiegoś … Czytaj dalej