Skip to content

Miesiąc: luty 2011

życie 2

Jeszcze trochę radostek.

Cóż, zgoda, jestem trochę walnięta. Ale znowu muszę to napisać – dzisiejszy dzień był/jest tak fajny, że do pełni szczęścia brakuje mi tylko pilota, który by tę dobę zatrzymał. No, w sumie nie pogardziłabym też słońcem świecącym od 6 do 21, ale już nie bądźmy drobiazgowi… Jaram się życiem, no. W sumie to dobrze, choć jeśli wziąć pod uwagę, że […]

sport 0

Osohozi stomzimom?

Dlaczego? Leo, why?! Już przecież mieliśmy wiosnę, a jeśli mnie pamięć nie myli, to po wiośnie przychodzi lato, a nie zima. Dobrze chociaż, że jest sucho, bo gdyby oprócz tego mrozu zawitała do nas Ta Śliska i Mokra Substancja, to byłoby mi podwójnie smutno. No ale cóż począć – doszłam do wniosku, że już trudno, niech sobie będzie zima, tylko […]

życie 1

O radości, iskro bogów!

Ten banan na tym ryju może oznaczać tylko jedno. Wyzdrowienie + wiosna = można wyciskać ze mnie endorfiny. Uwolniłam się z aresztu domowego i w końcu mogę się trochę zaspokoić. Takie wymuszone przerwy w działaniu mają jeden, jedyny plus – kiedyś się kończą, a wtedy radość jest podwójna. Albo potrójna, a w moim przypadku chyba nawet popiątna. Przełamałam w końcu […]

życie 2

Uroki chorowania.

To oksymoron. Nie dostrzegam żadnych. A propos oksymoronu, udało mi się nie pójść na ten egzamin z poetyki, który miałam dziś mieć. Egzaminator okazał się być ludzkim człowiekiem i nie robił z tego powodu afery. Ach, gdyby wszyscy prowadzący byli tacy, świat byłby piękniejszy. Teraz mam czas, żeby się nauczyć. Oznacza to, że zapewne nie zabiorę się do nauki, dopóki […]

życie 1

Absurdalne chorowanie.

Absurdalne, w rzeczy samej. No bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że zawsze, odkąd pamiętam, choruję w lutym? Cały rok jestem zdrowa, a na przełomie stycznia i lutego – trach. Nie wierzę, żeby była to moc autosugestii, bo choć rzeczywiście zaczynam w tym okresie zastanawiać się, czy i tym razem szlag mnie trafi, to jednak nie robię nic, co mogłoby sprowadzić […]