Teraz bym tak nie zrobiła

Odznaczyłam całą długą listę TO DO. Wróciłam do normalnego trybu treningowego po kolejnej przerwie zdrowotnej. Przez trzy dni dosłownie latałam z miejsca na miejsce. Zrobiłam dziś dwa treningi, padłam trupem. Bo mogę. Sto pro. Ale musi być jakieś “ale”. Self guilt trip mode activated! A bo przecież rok temu między świętami a sylwestrem tak dużo … Czytaj dalej

Święta inne niż wszystkie

Kilka lat temu mój dziadek, mój Anioł Stróż, leżąc w szpitalnym łóżku, zapytał mnie, czy umiera. Umierał. Parę miesięcy później zadzwonił do mnie mój tata, “że nie wie jak mi to powiedzieć” i tego samego dnia leciałam na pogrzeb mojej mamy. Mam nadzieję, że życie nigdy nie każe mi przyznać, że któryś rok był gorszy … Czytaj dalej

Czas na podcast oraz zakupy i podarki najlepsze na ten wstrętny czas

Zamuliłam z publikacjami na blogu. I to bardzo. Wszystko dlatego, że jak mam do wyprodukowania zyliardy znaków ze spacjami i niekończącą się kolejkę zadań do zrobienia, to – całkiem szczerze – brakuje mi już zasobów do tego, aby klikać jeszcze dla siebie. Spełniam się jednak w nieco innej formie przekazu, co jest dla mnie zupełnie … Czytaj dalej

Nic nie wiadomo

Minęło mi właśnie pół roku, odkąd jestem sopocianką. Znowu przeprowadziłam się w miejsce, które wydaje mi się najlepszym z możliwych. Najlepszym z dotychczasowych. Od ponad dwóch lat przeprowadzam się w wyłącznie takie miejsca. Od ponad dwóch lat… to moja piąta przeprowadzka. Tu jest pięknie, tu jest dobrze, a jednocześnie cały czas tymczasowo. Właściwie to wciąż … Czytaj dalej

Cyklo Kartuzy na symboliczne zakończenie sezonu

No tak. Mogłam się domyślić, że jeśli nie napiszę relacji z Cyklo Kartuzy od razu po powrocie z zawodów, to już przepadło. Niewiele się pomyliłam, bo siadam do niej po dwóch tygodniach (!) i siłą rzeczy nie jest to najżywsze wspomnienie w mojej głowie. Tradycyjnie powinnam poświęcić oddzielny wpis na relację z zawodów, w których … Czytaj dalej

Podsumowanie sezonu 2019 bez tabelek i twardych danych

Ledwo zdążyłam zauważyć, że sezon startów się rozpoczął, a on już zdążył się skończyć. Wiem jedno: drugiego takiego na pewno nie będzie (może to dobrze?). Choć zamierzam jeszcze wystartować za tydzień w wyścigu kolarskim Cyklo Kartuzy, to chyba dobry moment, żeby podsumować tegoroczny sezon startów. Trudno w to uwierzyć, gdy się aż tak bardzo nie … Czytaj dalej

It will all pass

To jest trochę tak, jak gdybym była graczem w grze komputerowej, przeszła przez wiele poziomów z zadowalającymi rezultatami, a potem utknęła na długo w jednym miejscu, bo komputer wziął i się zaciął. Nie za bardzo umiem naprawiać komputery, więc odeszłam od biurka, zajęłam się czymś innym i spoglądam co chwilę, czy już się naprawiło… No … Czytaj dalej

Ni stąd, ni zowąd – pływacki Wyścig Dookoła Molo w Sopocie

Jako że już od ponad tygodnia nie mogę biegać, mam w planie treningowym nieco więcej pływania niż zwykle. Trzy dni z rzędu – nie pamiętam, kiedy ostatnio tak często byłam na pływalni! Kończąc piątkowy trening czułam, że moje barki, ramiona i szyja proszą mnie bardzo o to, abym już w tym tygodniu nie pływała. Wracając … Czytaj dalej

Gdynio, to już nawet nie jest śmieszne!

Och, doprawdy nie wiem od czego tym razem zacząć! Może więc polećmy po kolei. Wróćmy więc do ubiegłego poniedziałku, kiedy to zaliczyłam kolejny przedziwny error życia. Cóż tym razem mogło się stać? Gdy pozbyłam się kolejno podejrzenia złamania palca u stopy, srogiego zapalenia rozcięgna podeszwowego, poparzeń po uczuleniu na ketoprofen, anginy i zapalenia spojówek – … Czytaj dalej

Cyklo Pelplin – w końcu chwila dla Emondzi!

Kolarstwo szosowe to coś zupełnie innego niż triathlon. Ten bez draftingu – to oczywiste, ale w dużej mierze różni się też od triathlonu, w którym jedzie się w grupie. Od całkiem długiego czasu planowałam wystartować w zawodach szosowych serii Cyklo, jednak dopiero wczoraj udało mi się zrealizować ten plan. I było warto! Można by się … Czytaj dalej

Feniks ma beta testy

A więc zupełnie niespodziewanie, w środku sezonu startowego zaliczyłam półtora tygodnia bez treningu. I to wciąż mało powiedziane, bo właściwie to leżałam trupem, zwlekając się z wyra tylko wtedy, gdy było to konieczne. Co nie oznacza, że nie obleciałam Trójmiasta ze trzy razy wzdłuż i wszerz. Przyznaję, to był epicki okres. Epicko nieproduktywny, bo przez … Czytaj dalej

Haha, “bez komplikacji”, SEEEEERIO?????

Pisząc w relacji z gdańskich zawodów sprzed tygodnia, że odbyły się one niemalże bez komplikacji, nie mogłam się pomylić bardziej. Mija właśnie mój szósty dzień bez treningu i mogę tylko się cieszyć, że skończyło się tylko na tej niedogodności. Zakładam, że najgorsze już za mną, choć może lepiej by było, żebym już nie zapeszała. Dziesiątki … Czytaj dalej