Chętnie bym coś tu napisała,

i nawet w schowku panelu edycyjnego bloga czeka wstępny zarys nowej notki, ale niestety dzisiaj wisi nade mną widmo. Jutro mam, kurczę, egzamin. Pozostaje mi tylko prosić o modlitwę i wsparcie duchowe 😉 bo niestety nie przekujoniłam się w przygotowaniach. Dzisiaj udało mi się zaliczyć ogarnianie notatek w autobusie (20 minut) i na siłce (30 minut). Reszta dnia mi się jakoś nie ułożyła pod naukę. Jeszcze mam szansę na kilkanaście-kilkadziesiąt minut edukacji w samochodzie, podczas gdy będziemy kursować (oby kursować, a nie stać w korkach) między jednym a drugim punktem załatwiania dzisiejszych spraw na mieście. Oj, niedobrze, mogę tego gorzko pożałować, zwłaszcza, że idę zdawać po raz pierwszy, ale w drugim terminie. Najbardziej martwi mnie to, że na dzień dzisiejszy jakoś mnie to niespecjalnie martwi. Wiocha będzie potworna, jak nie zdam, i problem też niczego sobie, ale mimo wszystko jakoś mi to niepokojąco zwisa.
Jutro może uda mi się znaleźć dwie chwile i opublikować notkę z ‘brudnopisu’.

Pozdrawiam wiosennie (o siedemnastej jest jasno, o siedemnastej trzydzieści jeszcze nieciemno, a co najfajniejsze – słońce budzi mnie o szóstej rano. Coś niesamowitego, ach i och!)

Możliwość komentowania została wyłączona.